Który według was lepszy i dlaczego? Ja stawiam na Burke. Był bardziej dynamiczny, mniej
"dziadkowaty"...
Też wolę Burke'a... Ale jak na ironię, przez to, że Hardwicke wyglądał starzej, to mimo wszystko, późniejsze zmiany w wyglądzie Bretta mmiej biły po oczch, niż gdyby Watson wygladal na młodszego od Holmesa... Więc chyba wyszło to na dobre ;) no i oddać trzeba Hardwicke'owi, że, z tego co mówił JB w jednym z wywiadów, bardzo starał się być jak najbardziej podobny do Burke'a :)
Tak. Ponoć nawet próbował biegać po planie na obcasach żeby być wyższym.. :-D. Miał naprawdę trudne zadanie bo Burke był świetny. Szacun..
Tak, ale obcasy okazały sie za wysokie i ciągle się przewracał, więc Brett stwierdził, ze będzie zginał kolana ^^ ale po pewnym czasie tego zaniechali, ponieważ różnica wzrostu stała się większa ^^
Mi osobiscie rowniez Burke bardziej przypadl do gustu. Mysle, ze Hardwicke byl bardziej powazny, nawomiast Burke kojarzy sie mi z wiecznym jedzeniem :D
A ja kiedyś w ogóle nie zauważałem różnicy, nie zorientowałem się, że jest dwóch aktorów grających Watsona :-) Burke był chyba bliższy obrazowi Watsona z opowiadań. Czyli młody człowiek, a nie jak często przedstawiają go filmowcy - leciwy osobnik. Myślę, że to jest wina wersji z Basilem Rathbonem, gdzie Watson grany przez Nigela Bruce'a był właśnie takim poczciwym, siwym panem, a ponieważ ta wersja była bodajże pierwszą, w której Watson był równorzędną postacią z Holmesem, to inni filmowcy podchwycili ten pomysł. O zgrozo, czyniąc z Watsona niezbyt rozgarniętego, niezbyt lotnego osobnika.
Ta starsza wersja była bardzo "grzeczna". To mi się nie spodobało. Ale to dlatego że była kręcona w innych czasach. Holmes ma ćpać, być wrednawy i arogancki i tyle! A Watson przegrywać pieniądze na zakładach i grach i co chwilę się zakochiwać! Bo inaczej to inna historia ;-)
W wersji z Rathbonem Watson mi jakoś nie leżał... miałam wrażenie, że ze strony Watsona jest między nim a Holmesem jakiś sztuczny dystans - szczególnie na początku Psa Baskerville'ów... I generalnie jakiś ten Watson momentami sztuczny - na przykład jak spotkał przebranego Holmesa w tej chatce, będącej pozostałością po zamieszkujących tam niegdyś ludach (opieram się tylko na Psie Baskerville'ów, może jak obejrzę więcej zmienię zdanie;) ).
Co do sposobu przestawienia Watsona - twórcy filmów nie wiedzą chyba za bardzo jak go skontrastować z Holmesem i zamiast skupiać się na różnicy w relacjach międzyludzkich i podejściu do świata skupiają się, właśnie, na kwestii intelektu, robiąc z Watsona, tak jak napisałeś nierozgarniętego człowieka. (oczywiście kwestia intelektu, jest ważna, ale nie jest jedyną cechą różniącą tych dwóch przyjaciół)
Żaden. Tak jak pisze asia0123 z obsadzeniem aktora do roli Watsona są jakieś dziwne ,,zwyczaje". A co do tematu: Burke-zbyt nieogarnięty i niedopasany fizycznie do roli, a Hardwicke no niestety nieładnie tak pisać ,ale mimo świetnie skrojonej gry był po prosty za stary... Jedyny aktor który według mnie nadawał się na Watsona to Jude Law , ale za to w tej ekranizacji Sherlock nie wszedł tak jak powinien.
Moim zdaniem Burke był znacznie lepszym Watsonem niż Hardwicke. Chociaż troszkę nieudolnie zagrał w rozpasz po stracie Holmesa w "Ostatniej zagadce" to i tak się za nim stęskniłam w trzecim sezonie. Kiedy oglądałam "Pusty dom" nie wiedziałam że zmieniono Watsona. Moją reakcją było niepomierne zdziwienie oraz okrzyk "Gdzie jest mój Watson, do jasnej cholery!"
Ja zareagowałam podobnie... Ja rozumiem że małżeństwo (Watson był już wtedy chyba wdowcem jak dobrze pamiętam) postarza ale że o 20 lat....?
Burke: dynamiczny i z poczuciem humoru (Samotna cyklistka!) :) Choć Hardwicke też jest sympatyczny, na swój sposób.
Według mnie lepszy jest Hardwicke, jest taki przyjaźniejszy z twarzy, aczkolwiek Bruke też jest fajny i lubię jego poczucie humoru.