Jest 2018 rok, bodaj 10 lat po Dniu Sądu, w którym to maszyny (Skynet) przejęły władzę nad światem. John Connor (Christian Bale) dowodzi grupą bojowników ruchu oporu. W filmie pojawia się Kyle Reese znany z pierwszego filmu o Terminatorze z 84' (ojciec Connora, który paradoksalnie jest od niego młodszy), oraz Marcus Wright - tajemnicza postać, której ostatnie wspomnienie to wykonanie wyroku kary śmierci na nim po uprzedniej zgodzie by przeznaczyć swoje ciało do celów badawczych. Kyle Reese zostaje porwany do bazy głównej Skynetu i obaj Marcus z Johnem muszą go odbić zanim maszyny go wyeleminują. Inaczej John, któremu pisane jest ratować świat przewodząc partyzantką, nigdy się nie urodzi.

Nie myliłem się. Część III była tylko przedsionkiem kierującym do mega ekscytujących wydarzeń w czwórce. Stawiam tu solidną siódemkę, jak zresztą I części, za fabułę, w tym dobre powiązanie filmu z pionierską częścią (co łatwe nie było) oraz efekty specjalne, które nie odbiegają tym dzisiejszym efektom kina komercyjnego. Ogólnie rzadko się zdarza, że po ostrej sieczce mamy rzeczywiście świetnie opowiedzianą historię, do tego potrafiącą wzruszyć. Mam też nadzieję, że Genisys z 2015 powtórzy sukces 2-ki i tam też będę mógł wystawić 8/10. Tak więc jadę dalej z tasiemcem. Cheers!