a tak banalnie skrojona. Długo się rozkręca, temperatura letnia, postacie drewniane, grubo ciosane, mamy złych i szlachetnych Amerykanów... Dopiero przed końcem widz dostaje trochę obuchem, ale w finale jest znów ckliwie, naiwnie, jest patosik, a naprawdę porusza dopiero to, co w napisach... I tak zamiast wstrząsającego dramatu mamy coś, co przypomina telewizyjne "okruchy życia". Sprawa Guantanamo zasługuje na więcej.
Życie napisało film, a historia należy nie do Guantanamo, tylko do Mohamedou, więc nie było żadnej potrzeby więcej... A jaki według ciebie jest wstrząsający dramat? Powinien zgnić w Guantanamo czy powinni go tam zamordować? Byłoby wtedy więcej? Hmm?
Masz całkowitą rację. Zawsze ciężko znoszę duże ilości patosu w amerykańskich filmach. Guantanamo zasługuje na duuużo więcej