Podsumowując, "Resident Evil Code: Veronica" to dobra gra, jednak niepozbawiona wad. Dzisiaj nie polecam jej nikomu, gdyż przy obecnym postępie technologicznym dla blisko 95% odbiorców owa gra
Gdybym został poproszony o podanie jednej z najlepszych serii horrorów nie tylko w kinie, ale i popkulturze, to z pewnością wspomniałbym o serii "Resident Evil" od Campcom Company. Przez blisko 25 lat na rynku cyfrowej rozrywki owa seria miała swoje wzloty i upadki. Oczywiście deweloper przed premierą każdej części celował w dziesiątkę. Podobnie było w 2000 roku, kiedy to światło dzienne ujrzał "Resident Evil Code: Veronica".
Capcom Company
Na pewno wiele osób przed premierą zadawało sobie pytanie "Czy Veronica będzie straszyć?". Otóż tak, potrafiła wywołać u gracza rzut padem z przerażenia. Głównie przez wysoką wrażliwość protagonisty na przeciwników i srogi klimat grozy panujący w grze. Warto jednak wrócić do początku. Gracz wciela się w postać rodzeństwa Redfield, czyli Chrisa i Claire. Był to świetny zabieg i smaczek dla fanów poprzednich części gier. Oczywiście wiązało się to z możliwością prowadzenia rozgrywki na dwa sposoby, co zaliczam tej produkcji na plus. Nawet wielki plus. Zawsze lubię, gdy kwestie fabularne mają wpływ na rozgrywkę.
Capcom Company
Niestety, ale dużo gorzej było z historią. Scenariusz nie był tworem wysokich lotów. Nie chcę niczego zdradzać, jednak deweloper mógł przynajmniej osiągnąć poziom znany z pierwszej odsłony cyklu, aby gracz nie musiał czasem gryźć się w język. Na szczęście klimat sporo nadrabiał. Współtworzony przez świetną grafikę (zwłaszcza na konsoli Dreamcast) i ciekawą muzykę, powodował wielką radość na sam jej widok. Interfejs był czytelny w stu procentach. Oczywiście zachowano także charakterystyczną dla serii "Resident Evil" statyczną kamerę, prezentującą naszą postać w całej okazałości. Bardzo podoba mi się ten zabieg, podobnie jak w poprzednich odsłonach cyklu. Kamera, która nie podążała za graczem, oddziaływała bardziej na poczucie strachu, niepokoju wśród graczy (przynajmniej w moim przypadku) i poczucie bycia częścią czegoś większego oraz kruchości naszej postaci. To nie protagonista jest głównym bohaterem, tylko świat "Resident Evil".
Capcom Company
Jedną z nowości była możliwość strzelania z dwóch pistoletów jednocześnie, co dodawało naszej postaci mocy rażenia, jednak zawsze jakimś kosztem. Całkiem dobrze sprawowały się też nowe potwory, tzw. "macacze". Wielką wadą był system zapisu gry. W kilku sytuacjach powodował u mnie chęć rzucania padem. "Resident Evil Code: Veronica" ogrywałem na konsoli Sony PlayStation3 w 2008 roku, kiedy już czekało się na "Resident Evil 5". Niestety, czuć było już naftalinę, przynajmniej w kwestiach oprawy graficznej, rozwiązań w aspekcie rozgrywki itp. Sterowanie też nie należało do najprzyjemniejszych, przynajmniej na padzie Sony DualShock3.
Capcom Company
Podsumowując, "Resident Evil Code: Veronica" to dobra gra, jednak niepozbawiona wad. Dzisiaj nie polecam jej nikomu, gdyż przy obecnym postępie technologicznym dla blisko 95% odbiorców owa gra zestarzała się okropnie. Zdecydowanie łatwiej wsiąść do dwudziestoletniego samochodu i czerpać przyjemność z jazdy takim autem niż uruchomić dwudziestoletnią grę i próbować się nią cieszyć. "Resident Evil Code: Veronica" pozostaje dziś tylko dość miłym wspomnieniem dawnych lat.