Recenzja filmu

Terminator 2: Dzień sądu (1991)
Tomasz Niezgoda
James Cameron
Arnold Schwarzenegger
Linda Hamilton

His back

Trudno nakręcić dobrą kontynuację, kiedy pierwsza część okazała się sukcesem i to ogromnym. Większość "dwójek" jest mocno krytykowana i traktowana niemal po macoszemu. A jednak Jamesowi
Trudno nakręcić dobrą kontynuację, kiedy pierwsza część okazała się sukcesem i to ogromnym. Większość "dwójek" jest mocno krytykowana i traktowana niemal po macoszemu. A jednakJamesowi Cameronowisię to udało. Jego "Terminator 2: Dzień sądu"dorównał swemu poprzednikowi - "Terminator", na co trzeba było czekać aż siedem długich lat, podczas których Cameron zdobywał doświadczenie i zyskiwał coraz większe uznanie. I to wszystko bardzo mu się opłaciło.



Sarah Connor (Linda Hamilton) trafiła do szpitala psychiatrycznego za głoszenie przepowiedni o Dniu Sądu. Jej 10 - letni syn John (Edward Furlong) wychowuje się w rodzinie zastępczej, co nie podoba się żadnej ze stron. Pewnego dnia jednak chłopiec trafia na rozgrywkę dwóch Terminatorów: T - 1000 (Robert Patrick), który ma za zadanie zlikwidować przyszłego przywódcę ludzi puki ten jest bezbronnym dzieckiem i T - 800 (Arnold Schwarzenegger), mającemu temu zapobiec. John i T - 800 wyciągają Sarah ze szpitala i wspólnie opracowują plan jak nie dopuścić do Dnia Sądu.



Trzeba przyznać, że warto było trochę poczekać na "T 2". Efekty specjalne ewidentnie przez ten czas poszły do przodu i nie są już tak toporne jak w jedynce, a jednocześnie nie narzucają się widzowi. Atmosfera nie jest tak mroczna jak w poprzedniej części, zaś akcja wartka i nie zwalnia właściwie ani chwili, zaś twórcy zadbali, aby znalazło się tu więcej humoru i scen rozluźniających. Ale nie są to najważniejsze plusy tego filmu, bo te zdecydowanie są po stronie obsady.



Po pierwszeSchwarzenegger. W pierwszej części był postacią jednoznacznie negatywną, maszyną skupioną na jednym celu - zabiciu młodej Sarah. W dwójce staje się już bohaterem pozytywnym. Aktor nadal wspaniale gra samą mimiką, ale postarał się nie kopiować samego siebie z pierwowzoru. T - 800 nadal jest bez wątpienia maszyną, ale zyskuje coś w rodzaju duszy. Terminator zaczyna się uczyć człowieczeństwa, stara się zrozumieć ludzkie emocje i powody ich powstawania. Staje się dla młodego Johna namiastką ojca, którego chłopiec nie miał, co przyzna w końcu nawet Sarah. Pod koniec widz nie ma wątpliwości, że Terminator jest szczerze oddany chłopcu i zrobi dla niego wszystko, nawet zginie.



Patrickświetnie spisał się w roli jego antagonisty, co nie było takim łatwym zadaniem - w końcu mierzył się z legendą i to pod każdym względem. Jego T - 1000 różni się od pierwszego Terminatora. To nie bezmyślny potwór, który będzie zabijał wszystko jak leci, ale ktoś potrafiący myśleć, przebiegły i kiedy trzeba nawet czarujący, jednocześnie jednak pozostaje bezdusznym mordercą, którego nie da się zastraszyć, ani przekupić. Patrząc na zaciętą twarz aktora, kiedy atakuje, budzi lęk i to wpływa na pozytywną jakość obrazu.



Linda Hamilton, która ponownie wcieliła się w postać Sarah Connor, pokazała nam ją z zupełnie innej strony. To już nie przestraszona dziewczyna, ale silna i twarda kobieta, która ma jeden cel - wychować syna na przyszłego przywódcę. Jednocześnie dąży do ocalenia ludzkości. Wierzy, że przyszłość można zmienić i nie cofnie się przed niczym, aby przynajmniej spróbować. Jednocześnie widać jej szczerą miłość do swojego dziecka i jego ojca, a nawet stać ją na wybaczanie, w ostatnich scenach uściśnie Terminatorowi dłoń jak przyjacielowi.



I w końcuFurlong, który odegrał rolę młodego Johna Connora. John w jego wykonaniu to młody buntownik o dobrym sercu i silnym kręgosłupie moralnym, pomimo, że to dziesięciolatek. Nie pozwala Terminatorowi zabijać niewinnych, zacznie uczyć go jak powinni zachowywać się ludzie i tłumaczy mu zasady człowieczeństwa, powstrzyma przed morderstwem matkę, stać go na współczucie i żal. Jeśli już mały chłopiec wie to wszystko, nie wątpliwie jako dorosły stanie się właśnie takim przywódcą, jakim być powinien. Ja uwierzyłam w tego młodego człowieka, a Sarah naprawdę dobrze go wychowała i przygotowała do przyszłego zadania.



"Terminator 2: Dzień sądu"to niewątpliwie godny następca "Terminatora"z 1984 r. Myślę, że kiedy trafił do kin w 1991, fani nie czuli się zawiedzeni i uznali, że watro było poczekać parę lat, aby zobaczyć wielki powrót cyborga z przyszłości.James Cameronna szczęście nie pokpił sprawy, nie poszedł na łatwiznę i nie zatracił nic z pierwotnego dzieła - to co mógł przenieść na Dzień sądu, to się też tu znalazło, a resztę postarał się pokazać jako coś świeżego i nowatorskiego i takie też było, co można docenić nawet dzisiaj.

To był naprawdę świetny COME BACK.



1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstały w 1984 roku "Terminator" stał się niespodziewanym przebojem. O sequelu mówiło się zaraz po... czytaj więcej
Gdy w 1984 roku James Cameron nakręcił pierwszego "Terminatora", nikt łącznie z nim samym nie liczył na... czytaj więcej
Zwykło się mawiać, że kontynuacja przeboju nigdy nie dorówna pierwowzorowi. W dużej mierze to prawda,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones